późna korespondencja ze spółdzielnią
Do zarządu spółdzielni przestałem pisać chyba w 2013 roku, bo nie spodziewałem się żadnej pozytywnej reakcji. Naszło mnie jednak do rady nadzorczej w kwietniu 2019 roku. Była okazja. Sąsiedzi namówili mnie abym poszedł na posiedzenie RN, ponoć poświęcone rozwiązaniu problemu użytkowania wieczystego lub własności gruntu. Poszedłem i wysłuchałem informacji prawników dlaczego załatwić się nie da. Miałem jednak przygotowane pismo. Złożyłem i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku poszedłem do domu. Żadnej odpowiedzi nie dostałem. Na żadną odpowiedź nie liczyłem.
Dwa lata później naszła mnie znowu wena. Napisałem kolejne pismo. Zostawiłem w skrzynce przykręconej do ściany - bo COVID. Potwierdzenia nie dostałem - więc wysłałem mailem uzupełnienie. Jakież było moje zdziwienie gdy po dwóch miesiącach doczekałem się odpowiedzi. Być może autor liczył na to że się poprawię i zaprzestanę działalności na szkodę tysięcy spółdzielców. Ja przeciwnie - utwierdziłem się w przekonaniu, że pisanie - to była strata czasu.
Strata czasu - stratą, ale jednak dobrze mieć jakąś podkładkę. Napisałem ponownie w 2022 i 20 23 roku. Odpowiedzi spółdzielni - spadaj na drzewo.