korespondencje
Prawie żadne moje pismo składane w spółdzielni nie doczekało się odpowiedzi. Przestałem zatem pisać. Nowym impulsem była zmiana zarządu. Ale to też była strata czasu.
Napisałem do urzędu dzielnicy, żeby dowiedzieć się, czy miasto - jako właściciel gruntów i znajdujących się na nim budynków zawarł ze spółdzielnią umowę o administrowanie tymi budynkami.
Wszyscy sąsiedzi podpisali też pismo do posła Artura Górskiego z prośbą o interwencję.